Co tu się będzie działo w niedzielę! Świat dookoła się zazielenił. I wcale nie dlatego, że wiosna idzie!
LVII Super Bowl już za chwilę, w niedzielę 12 lutego. Nie da się tego przeoczyć mieszkając, tak jak ja, na przedmieściach Filadelfii. O wygraną walczy drużyna właśnie z tego miasta – Philadelphia Eagles. W poniedziałek dzieci w szkołach zaczynają 2 godziny później. W sklepach, na ulicach, przed domami, na samochodach – wszędzie orły. Podniecenie i ekscytacja sięgają zenitu. Dla Amerykanów finał futbolu to jak dla Polaków finał mistrzostw świata w piłce nożnej. Mniej więcej.
Ja specjalistą w temacie nie jestem, ale widzę co się dokoła dzieje. NFL (National Football League) ma 32 drużyny rywalizujące ze sobą. Prawie każde większe miasto ma reprezentanta. Jak nie miasto, to stan/region, jak np. New England Patriots. I te drużyny w meczach walczą o miano najlepszej. I o ogromne pieniądze. W tym roku finał ligi rozgrywany jest po raz 57 (LVII). A grają w nim Philadelphia Eagles i Kansas City Chiefs na stadionie w Arizonie.
Sam mecz to widowisko na ogromną skalę. “Show” w prawdziwym i pełnym tego słowa znaczeniu. Bilety, mimo wysokich cen (za niektóre miejsca trzeba zapłacić nawet kilka tysięcy dolarów) są rozchwytywane. Każda sekunda reklam w przerwach kosztuje ponad 200 tys. dolarów. Przed ekranami zasiadają dziesiątki milionów Amerykanów, od Atlantyku do Pacyfiku. To jak niepisane narodowe święto. W tym roku w przerwie ma wystąpić Rihanna, jako gwiazda wieczoru. Ogromnym przywilejem jest możliwość odśpiewania hymnu na rozpoczęcie rozgrywki. Teraz ten zaszczyt trafił do wykonawcy o nazwisku Chris Stapleton, o którym ja osobiście pierwsze słyszę, ale ponoć to wielka gwiazda :).
Gdy pierwszy raz oglądałam Super Bowl, jedna rzecz zapadła mi pamięć. Nie były to ani zasady meczu, ani nawet występy gwiazd w tak zwanym “halftime”. To był rok 2016 lub 2017. Mecz się skończył, nadszedł czas na wręczenie pucharu. Zwycięska drużyna wyszła na podium, statuetka przygotowana. Spodziewałam się, że teraz pojawi się jakiś celebryta, sportowa gwiazda i wręczy trofeum. Tymczasem na TV zobaczyłam zgarbionego starszego Pana, w eleganckim, ale nie wyróżniającym się garniturze. Tylko po odznaczeniach widać było, że jest on nikim innym jak emerytowanym weteranem. Trzęsącymi się rękami podawał puchar kapitanowi zwycięskiej drużyny. Na jego twarzy widać było dumę pomieszaną z wzruszeniem i powagą sytuacji. Pomyślałam wtedy “oto USA w pigułce”. Głośne, rozkrzyczane Show z gwiazdami i milionami w tle, rozpoczęte hymnem, a zakończone ukłonem w stronę weteranów. Taki obraz Stanów w skrócie.
Nie będę tutaj udawać, że znam się na zasadach. Ciekawych odsyłam do Internetu np. tutaj: https://sport.tvp.pl/38875481/super-bowl-futbol-amerykanski-zasady-gry
Mój mąż na pewno finału nie przegapi, a przy okazji pewnie i ja od czasu do czasu zerknę co się dzieje. Jednak nie będę udawać, że aż tak mnie to fascynuje jak chociażby moich sąsiadów 🙂
Co ciekawe, to ponoć w tym roku wydarzenie ma być też transmitowane w Polsce. Będziesz z nami oglądać?