Ile emigrantów, tyle różnych historii i ścieżek. Czy ja żałuję, że wyjechałam? Czy poleciłabym emigrację do Stanów?
Podczas ostatniego pobytu w Polsce, rodzice opowiadali mi o ich znajomym z wioski obok. Niedawno dostał Zieloną Kartę i wyjechał do USA. Człowiek mocno po 40, cale życie pracujący w pobliskiej fabryce opon, któremu wysiłek nie obcy. Trochę się wahał, ale ostatecznie co mu szkodzi. Przecież przydałoby się trochę tych dolarów z ulicy pozbierać przed emeryturą. Jak znalazł na stare lata. W kwietniu wyjechał, a w sierpniu wrócił. Cały swój pobyt w kraju Wuja Sama skomentował krótko: “Nie dla mnie ta emigracja”.
Emigracja – za i przeciw
Takich przypadków jest wiele. Znam osoby, które różnymi drogami otrzymały Zielone Karty i mimo to świadomie zdecydowały o pozostaniu w Polsce. Ba! Ja sama, mając taką opcję, wcale nie paliłam się do przeprowadzki do Stanów. Przez dwa lata żyłam w zawieszeniu co robić. Było mi dobrze, miałam pracę, która pozwalała na wakacje 2 razy do roku, a w planach ślub i kredyt hipoteczny. I tu nagle ta Ameryka, ni stąd ni zowąd. I po co mi to? Zaczynać od początku, od gorszej pracy, zanim podszkolę język, z daleka od wszystkiego co znam i budowałam przez 26 lat. A w Stanach już byłam, widziałam i wcale mnie nie zachwyciły. Rzeszów ładniejszy, czystszy i bezpieczniejszy niż Filadelfia. To po co się tam pchać. Lepiej szukać salę na wesele.
Z drugiej strony, żyje się raz. Na taką okazję czekają tysiące ludzi. Nie miałam jeszcze w Polsce takich zobowiazań, które uniemożliwiały by mi wyjazd. Jak nie teraz, to kiedy? Nie mam dzieci, kredytów. Jak mi się nie uda, to nikt poza mną tego nie odczuje. Głupio byłoby nie skorzystać i nie zobaczyć jak to się żyje w tej Ameryce. Czy to inny świat niż ten, który znam. I najważniejszy argument – przecież zawsze mogę wrócić. Podszkolę język i po powrocie znajdę jeszcze lepszą pracę.
No to lecę
Wyjechałam, a właściwie wyleciałam z Polski w 2015 roku. Z założeniem, że tak tylko na 2, 3 lata, póki nie odłożę na mieszkanie. Z tych 3 lat zrobiło się 5. Zamiast odkładać na dom w Polsce, wzięliśmy kredyt w Stanach i tutaj kupiliśmy swoje 4 kąty. Bo ile można mieszkać w cudzym? Człowiek po 5 latach obijania się po studenckich stancjach i 2 latach wynajmowania chce w końcu być u siebie. I tak oto moje plany zweryfikowało życie. Gdzie będę za 5 lat? A kto to wie? Czy żałuję, że wyjechałam? Ciężkie pytanie. Dużo zyskałam i dużo straciłam.
Co zyskałam i straciłam przez emigrację
Zyskałam doświadczenie. Wiem już jak to jest zaczynać od zera i “dorabiać się wszystkiego od łyżki” jak to moja teściowa mówi. Wiem co znaczy wylądować w obcym kraju, w innym systemie. Jak to jest zrobić krok wstecz, żeby potem skoczyć trzy kroki do przodu. Wiem co znaczy pracować fizycznie, wieczory spędzać w szkole na nauce angielskiego i wiem, że nie ma lepszego kursu językowego niż wyjazd do innego kraju. Wiem też jaka to radość móc pracować w zawodzie, być docenianą i po wielu wysiłkach, czuć się swobodnie używając jeszcze niedawno obcego języka. I wiem, jakie to szczęście móc spełniać marzenia, podróżować do miejsc, o których nigdy nawet nie marzyłam. Wiem też, jak to frajda piec kiełbaski na ognisku na działce na polskiej wsi. Ile radości może dać zwykły spacer polnymi drogami, wycieczka na bieszczadzkie połoniny czy słony oscypek na tarzańskiej hali. Nawet w deszczu. Wiem też, jakie to przyjemne uczucie zjeść świeżo upieczony polski chleb albo drożdżówkę przyniesioną z piekarni. Takiego pieczywa jak w Polsce nie ma nigdzie. Spytajcie znajomych, którzy przylatują z Anglii i na co dzień, z braku polskiego sklepu w okolicy, mają do wyboru pseudo-tostowe kromki.
Co straciłam? Wiele mnie ominęło i część mojego świata zniknęła na zawsze. Wiem, że rzeczywistość, do której chciałabym wrócić już nie istnieje. Przez te 5 lat sporo się zmieniło. Życie pędzi do przodu. Znajomi, z którymi zdobywałam Czerwone Wierchy mają już dzieci i nie są w stanie rzucić wszystkiego, by włóczyć się po szlakach. Inni, z którymi spędzałam wakacje rozwiedli się albo przeprowadzili na drugi koniec Polski. Sąsiadki, u której zrywałam truskawki już nie ma, jej drewnianą chatkę zburzono i w jej miejscu wystawiono dwupiętrowy dom z balkonami na 4 strony świata. Wielu ludzi odeszło, wiele dzieci się urodziło, a ja nie pamiętam imion większości z nich. Jedni dojrzali, inni się postarzeli. Jedni cieszą się spokojną emeryturą, na innych spadły ciężkie problemy i pochyliły ich karki bliżej ziemi. A w mojej pamięci dalej jest tak jak było. I tylko każda wizyta w Polsce przynosi mi wiele zdziwienia. Czasem pozytywnie zaskakuje, czasem przyprawia o smutek. Ale jedno jest zawsze obecne – zmiana. I ta świadomość, że wiele mnie ominęło.
Czy polecam emigrację
Czy poleciłabym Ci emigrację? Nie. Czy poleciałbym Ci zostanie w kraju. Nie. Dlaczego? To bardzo proste – nie znam Cię. Nie znam Twojej historii, twojego charakteru. Nie wiem, czy masz silną psychikę, jak szybko się uczysz i czego w życiu chcesz. I nie należę do ludzi, którzy lubią się wtrącać w cudze sprawy. Ta decyzja należy do Ciebie. Wiedz jedno. Wiele zyskach i wiele stracisz. Jako emigrant zawsze będziesz w rozkroku – pomiędzy Polską a drugim krajem. Będziesz się zastanawiać, czy urlop wykorzystać na lot do Polski, odwiedzenie rodziców, przyjaciół, czy może na te wymarzone wakacje na Hawajach. Będziesz się niesamowicie cieszyć z każdego powrotu do Ojczyzny, ale każdy wylot będzie przysparzał Ci smutku. Będzie Cię wiele kosztować to, by po takiej wycieczce wrócić do swojej normalności. No chyba, że przylatujesz tutaj z całą rodziną, albo z ludźmi w Polsce nie wiążą Cię bliskie relacje. Powtórzę Ci to, co już pewnie wiesz – wszystko w życiu ma swoją cenę. A szczególnie emigracja.
Czy żałuję, że wyjechałam. Nie. I to nie dlatego, że więcej zyskałam niż straciłam, bo tego rachunku nie można tak prosto wyliczyć. Nie żałuję, bo nie cierpię płakać nad rozlanym mlekiem. Teraz jestem w Stanach, ale za rok mogę być w Australii, Anglii albo Polsce. Czasem tylko myśli same uciekają do tego co tam daleko, ale potem szybko wracają na tory codzienności. Żyje się raz i ja chcę z tego życia jak najwięcej uszczknąć i jak najwięcej zobaczyć. Niech tylko ta kwarantanna się skończy.
A Ty myślisz o emigracji? Masz takie doświadczenia? Żyjesz w Polsce czy za granicą?
13 komentarzy
Wow, super artykuł! Mógłby mieć z 10 razy tyle długości, bo czyta się łapiąc każde zdanie. Ma „to coś”;-)
Ja byłbym nieszczęśliwy, gdybym musiał na zawsze opuscić miejsce w którym żyję – jest mi tu dużo więcej niż dobrze (i nie jest to kwestia „zasiedzenia się”, bo zbudowaliśmy tu swój kąt do dynamicznego rozwoju). Bardzo chciałbym jednak pomieszkac trochę w USA i zobaczyć różnice. Właściwie… to jedyne chyba miejsce które tak bardzo chciałbym poznać:-)
Pisz więcej! Masz talent;-)
Witam. Ja wyjechałam 12 lat temu z Polski do Holandi , mam dobra pracę (tzn dobrze płatna jak na kobietę) praca jest niestety fizyczna i na hali, ale jakieś pół godziny temu rozmawiałam z rodzicami , że muszę coś zrobić z swoim życiem i może wyjade do Ameryki i przed paroma minutami napotkalam twój blog. Odrazu tylko powiem , robisz kawał dobrej roboty ! Brawa dla Ciebie! Chciała bym tylko zapytać ( jeśli mozna) czym się w Stanach zajmujesz ? Myślę żeby poczekać jeszcze 2-3 lata i odłożyć troszkę pieniążków i może w coś tam zainwestować, aby znowu nie stać na hali . Czy koniecznie trzeba mieć studia zrobione , czy może jakieś kursy albo szkoły robić w stanach po 30 – stce. ?
Cześć Paula, dzięki, bardzo mi miło że się odzywasz 🙂
W USA mam podobną pracę do tej, którą miałam w Polsce – pracuję w branży informatycznej, aktualnie w jednym ze startupów.
Jeśli chodzi o naukę, to w USA przekonałam się, że na nią nigdy nie jest za późno. System edukacyjny działa tu inaczej niż w Polsce, za studia i wiele szkół się płaci. Skutkiem tego młodzi ludzie często rozkładają wykształcenie na kilka lat i kończą szkoły po 30-stce. Ale czy na pewno chcesz inwestować w studia?
W Stanach najważniejsze jest coś umieć, mieć konkretny fach w ręku. Bardzo dobrze żyją tutaj profesjonalne kosmetyczki, fryzjerki, krawcowe, hydraulicy, mechanicy, elektrycy.
Pytanie tylko co chcesz robić? W jakim zawodzie siebie widzisz? Czy potrzeba do tego kursów? Na pewno zainwestuj w angielski, w takim stopniu, byś mogła załatwić codzienne sprawy. Na początek to wystarczy. Największe postępy w języku zrobisz tutaj, pracując z Amerykanami.
Na Twojego bloga trafiłam przypadkiem. Miał być niewinny jeden artykuł, a skończyło się na przeczytaniu wszystkich Twoich wpisów. Bardzo podoba mi się Twój pisania, urzekła mnie Twoja szczerość, można by powiedzieć, że są to myśli przelane na papier. I widać tą szczerość.
Bardzo wpłynął na mnie ten wpis. Może dlatego, że jestem w tej samej sytuacji jak Ty – też mieszkam za granicą, w Norwegii. I też czuję to samo co Ty, takie dziwne uczucie rozdarcia, i ten czas, który zatrzymał się w naszej głowie od ostatniego przyjazdu do Polski. A ludzie się starzeją, wszystko się zmienia…
Bardzo dziękuję Marta za ciepłe słowa. Jest mi miło, że tutaj zaglądasz. A Ty już długo w Norwegii?
Chyba lepiej i prościej a jednocześnie głęboko ująć tego wszystkiego nie dało by rady. Myślę że nikt tak naprawdę nie wie co myślisz i czujesz jeśli prawdziwie nie wyemigrował. Od 18-tu lat mieszkam w UK i czuję się zarówno dobrze jak i fatalnie. Nie brakuje mi niczego a jednocześnie wszystkiego (własnego kraju …….. POLSKI ) Z jednej strony człowiek chce wracać „na stare śmieci” z drugiej zaś ma świadomość że życie zbyt szybko ucieka by stać w miejscu i bić głową w mur kiedy może zwyczajnie pracując godnie korzystać z ciężko zapracowanych pieniędzy.
Każdy przypadek jest zupełnie inny bo znam wielu którzy wrócili do kraju bo się nie odnaleźli jak również wielu którzy wrócili do kraju i ponownie wyemigrowali bo nie udźwignęli polskiej rzeczywistości…….
Zazdroszczę tym wszystkim którzy nie muszą emigrować jednocześnie współczuję tym którzy wegetują bo nie mogą realizować własnych marzeń ….
Pozdrawiam wszystkich moich rodaków zarówno w Polsce jak i na emigracji
Chętnie bym wyemigrował, pomimo tego, że mam 50 lat. Mam podrośnięte dzieci, pewnie adaptowałyby się szybko w nowym miejscu. Zawsze lubiłem zmiany i wyzwania, zawsze wychodziły mi na dobre, nawet wtedy gdy z nowej roboty wywalili mnie po pół roku. Moja dalsza rodzina to ludzie w moim wieku, mają swoje własne rodziny, kontakt mamy głównie na weselach i pogrzebach. Świetny czas żeby spróbować gdzieś indziej, bo tutaj w zasadzie wszystko co możliwe osiągnąłem, a z rodziną mogę jechać choćby na koniec świata, bo jest dla mnie wszystkim.
W Stanach byłem 20 lat temu, na work&travel. Nie zachwyciły mnie. Poznałem dziewczynę Amerykankę, mógłbym zostać. Nie chciałem. Nie żałuję. Na obecnym etapie życia nigdzie nie będzie mi lepiej niż w Polsce. Mam z czego żyć, moglbym nie pracować. Mam fajną rodzinę, z dziećmi i żoną rozmawiam w swoim języku. Byłem później zarobkowo w kilku krajach Europy i prawdą jest powiedzenie, że w żadnym kraju nie ma raju. Doświadczenie oczywiście jest bezcenne i każdy powinien spróbować chociaż na wakacje wyjechać, popracować, poznać inną kulturę i język. To też dobra lekcja samodzielności dla młodzieży.
Moze jeszcze innym emigrntem byc , ktory juz zna swoje miejsce , pozal swiat i juz tylko szuka niszy przed nuda , ostatnia chec sprawdzenia sie w innych realiach , ten ostatni „bylem , zrobilem , wrocilem” ktorego dokonanie moznaby przypisac kwintesencje zycia . Jeszcze raz od nowa .. jeszcze moge , nie jestem zbyt stary .. Cichy szept i chcec przygody w juz nie najmlodszym ciele , duch podroznika ktory kiedys dawno temu rozkladal mape by wybrac szlak na kolejny dzien wedrowki … bez celu i juz tylko w jedna strone ..
Jasne, bardzo mi się podoba takie podejście.
Dzień dobry, trafiłem tu przypadkiem. W zasadzie moje przemyślenia są zbieżne z tym co piszesz. W sumie ponad 9 lat mieszkam zagranicą ( 4 lata w Niemczech i teraz ponad 5 w Austrii ). Moja żona zawsze się łapie i dziwi, że ktoś umarł,że ktoś ma dzieci, że te dzieci są dorosłe. Świat się zmienia, my się zmieniamy. Dzisiejsza Polska to też nie jest kraj, z którego wyjechałem. Jest inna.
Hej Aga, wpadlam calkiem przypadkowo na twoj blog i… totalnie przepadlam! Tak fajnie sie go czyta. Podczas gdy ja wertuje kolejne strony twojego bloga, w glowie przemyka mi mysl by znow emigrowac. Mieszkam od 2019 w Niemczech i tez czesto tesknie za Polska. Co prawda staram sie regularnie (zdarza sie, ze raz w roku) zjechac do Domu i do rodziny. W kazdym razie nudza mi sie Niemcy powoli i mysle nad kolejna emigracja. Troche mi to zajelo, by sie zaklimatyzowac aczkolwiek podszkolilam jezyk, pracowalam w kilku miejscach i zdobylam doswiadczenie. Niemniej jednak zycie stoi otworem. Jestem przed trzydziestka i nie mam zbyt duzych zobowiazan. Jak wyglada sytuacja w Stanach z praca w branzy logistycznej? Czy studia polskie maja sie jakos do wyksztalcenia w Ameryce? Gdzie szukac pracy? Czy szukanie pracy jeszcze nie bedac na miejscu ma sens? Z gory dzieki za odpowiedz i sciskam Cie mocno.
Hej Gabriela! Dziękuję za dobre słowa. Miło Cię tu gościć 🙂
Doskonale rozumiem, też wyjechałam mając 26 lat, tylko na chwilę, z ciekawości świata. I dalej jestem go ciekawa, jeszcze tyle do zobaczenia 🙂
Chciałabym Ci pomóc, ale nie mam ani powiązań, ani znajomych w logistyce. Jeśli chodzi o studia to wszystko zależy od kierunku i zawodu, ale powiedziałabym, że tutaj raczej ceni się doświadczenie. Najlepiej w międzynarodowej firmie, chociażby zdalnie. Jest to dla Ciebie możliwe?
Napisałam kiedyś o tym jak my szukaliśmy pracy i co nam poradzono. Zajrzyj proszę tutaj, może Cię to zainspiruje: https://www.uwujasama.pl/jak-znalezc-prace-w-usa-bedac-w-polsce/
Daj znać jak Ci idzie.