Budzi mnie najgorsza z możliwych wiadomości. Nie chcę w nią uwierzyć. Jeszcze nie umiem.
Mroźny dreszcz przeszedł całe ciało. Po raz kolejny dzisiaj. Chociaż na zewnątrz 18 stopni, a przez uchylone okno próbują wbić się wyczekiwane promienie wiosennego słońca. Do mnie nie dotrą. Dzisiaj przegrywają z zimnem, wydobywającym się ze środka. Z tych zakopanych pod kołdrą codzienności zakamarków duszy. Znowu to uczucie, z którym dobrze się znamy. Ten obezwładniający strach.
Do mojej rodziny, tam, daleko za oceanem, przyszła śmierć. Nieproszona, niespodziewana, bezczelna i okrutna. Bezlitośnie wyrwała kawałek drogiego życia. Przypomniała, że wszystko jest ulotne, nietrwałe, dane tylko na chwile. Niczego nie warto odkładać na później, bo później nie jest gwarantowane. Jutro może nie przyjść. Koniec świata zdarza się codziennie.
Wstrząs i szok mieszają się z niedowierzaniem i buntem. I ta potworna świadomość, że coś się skończyło. Nagle i bezpowrotnie. Świat mojego dzieciństwa, świat który zostawiłam w Polsce odchodzi. Jego kolejna cześć umarła i już nigdy się nie pojawi. A ja mogę tylko patrzeć na to z daleka. Nie dane mi będzie się pożegnać ani przejść tego razem z tymi którzy czują teraz ten sam przerażający smutek. Bez dotyku, fizyczności. Jeden z najczarniejszych snów staje się rzeczywistością. To co wczoraj było nie do uwierzenia dzisiaj staje się prawdą.
Nagle okazuje się, że ta krótka rozmowa i ten szybki uścisk były tymi ostatnimi. W głowie kotłuje się wiele pytań. Dlaczego właśnie to życie zabrano? Jak to możliwe? Co teraz będzie? Czy będą mi dane następne powitania? Czy wiecznie trzeba wybierać i wiecznie żyć w rozkroku? Czy warto?
Pewnie wielu z was pomyśli sobie, że to nie przestrzeń na takie wpisy. Przecież w blogowo-instagramowej rzeczywistości nie ma chorób i pożegnań. To takie niepopularne, nie przynosi followersów i nie będzie “polubione”. Trudno. Tutaj jest miejsce na wszystko z czego składa się nasza codzienność. Od dodającej skrzydeł radości po obezwładniające przerażenie. Bo życie to nie tylko te przysłowiowe cienie i blaski. Naszą historię budują też radości i tragedie. I tutaj też się pojawiają,
2 komentarze
Twój blog, Twoje miejsce w Internecie, Twoje zasady:-). Te wpisy są takie wyjątkowe właśnie dlatego, że płyną prosto z serca. Bez „gwiazdorzenia”, z intensywnie pulsującą (na tle reszty)… normalnością.
Ból to element życia. Jeśli będziemy przed nim uciekać, będziemy uciekać przed życiem. Trzymaj się tam, za wielką wodą. I dziękuję za wpisy – także takie!
Dziękuję za Twój głos Marek.
Pozdrawiam