Mieszkańcy USA średnio wydają 29.2% swoich przychodów na podatki. To dużo czy mało?
Ponoć podatki to cena, którą płacimy za życie w społeczeństwie. I jak w każdym społeczeństwie, tak i w USA opodatkowane jest niemal wszystko. Dzisiaj zajmę się tymi najpopularniejszymi podatkami, z których rozliczam się na co dzień, czyli: dochodowymi, od nieruchomości i dóbr i usług.
Co nieco o podatkach i samozatrudnieniu pisałam już tutaj: https://www.uwujasama.pl/samozatrudnienie-w-usa-jak-wyglada-jednoosobowa-dzialalnosc-gospodarcza/.
W tym momencie, po raz kolejny przypomnę, że USA to federacja, czyli państwo składające się z odrębnych stanów. Poszczególne stany tworzą własne prawa (w tym podatkowe), ale podlegają jednemu, wspólnemu rządowi. Oznacza to tyle, że obowiązują nas zarówno przepisy lokalne, jak i będące ponad nimi zarządzenia państwowe. Płacimy więc te podatki, które narzuca nam stan i te, których wymaga państwo. Poza tym są jeszcze podatki lokalne, w zależności od Township, czyli gminy, w której mieszkamy. W Polsce też pamiętam, że poza podatkiem do skarbówki (państwowe) płaciło się też podatki w gminie, np. od gruntów.
Podatek dochodowy
Płacony jest od dochodów osobistych z tytułu wykonywanej pracy, prowadzonego biznesu, zysków (sprzedaż nieruchomości, akcji, obligacji, spadek).
Federalny podatek dochodowy (płacony na rzecz państwa) jest progresywny. Nie ma jednej stałej kwoty – zależy od wysokości uzyskanego dochodu. Zasada jest prosta – im więcej zarabiasz, tym więcej płacisz. Stawki na rok 2021 wynoszą od 10-37 % dla najbogatszych. Do tego dochodzą jeszcze składki z tytułu FICA (Federal Insurance Contribution Act – Federalna Ustawa o Składkach Ubezpieczeniowych), z których finansuje się system ubezpieczeń społecznych i medycznych, czyli emerytury i pomoc medyczną dla najbardziej potrzebujących. Pracownikom od wypłaty potrąca się na ten cel 7,65% dochodu, drugie tyle dopłaca pracodawca. W przypadku osób samozatrudnionych, gdzie pracodawca nie dorzuca się, płacimy całe 15,3% składki, ale część z tego zaliczamy jako koszt prowadzenia działalności.
Z kolei podatki dochodowe odprowadzane do stanu, różnią się tak bardzo, jak same stany między sobą. Znaczy to tyle, że mieszkając np. w Texasie, płacimy tylko podatek dochodowy na rzecz państwa, a do samego stanu już nie. Ale już w takiej Californii, oprócz składek federalnych odbiją nam jeszcze 13,3% od wypłaty.
Stany bez podatku dochodowego:
- Wyoming
- Washington
- Texas
- South Dakota
- Nevada
- Florida
- Alaska
W Tennessee i New Hampshire nie płaci się podatków dochodowych od wypłaty a tylko od zysków z akcji i obligacji.
Stany z największym podatkiem dochodowym:
- California 13.3%
- Hawaii 11%
- New Jersey 10.75%
- Oregon 9.9%
- Minnesota 9.85%
- District of Columbia 8.95%
- New York 8.82%
- Vermont 8.75%
- Iowa 8.53%
- Wisconsin 7.65%
Pennsylvania, w której mieszkam, wymaga ode mnie płacenia podatku dochodowego. Nie jest to dużo – 3.07%, plus jeszcze 1% do mojej gminy. Oprócz tego płacę oczywiście składki federalne. Jeśli mam dobry rok to więcej, a jeśli gorszy to mniej.
Podsumowując – odprowadzamy federalny podatek dochodowy do urzędu zwanego IRS, a także podatek od dochodu do stanu i gminy.
Podatek od własności
To podatek, którego nie znałam będąc w Polsce. Płacimy go za każdą posiadaną nieruchomość, zazwyczaj do lokalnych instytucji. Stawki podatkowe różnią się w zależności od wartości domu czy mieszkania i lokalizacji. Kupując 4 pokojowy dom w Pennsylvanii, w hrabstwie Montgomery zapłacimy całkiem inną stawkę niż mając taki sam dom w New Jersey.
Co ciekawe, podatkowi temu mogą podlegać nie tylko nieruchomości, ale i samochody, łodzie, czy nawet fabryki.
Podatek od dóbr i usług
Tutaj również, każdy stan i lokalny rząd działają na własną rękę. Stawki podatkowe bardzo się od siebie różnią, nie tylko ze względu na lokalizację, ale i rodzaj kupowanego dobra/usługi. Na przykład nowy telewizor może być opodatkowany według jednej stawki, obiad w restauracji według innej, a mleko w spożywczym jeszcze w innej. A w praktyce wygląda o tak, że np. widzimy w Internecie reklamę nowego komputera za $999 w popularnej sieciówce znajdującej się w każdym stanie. Idziemy do sklepu i faktycznie, na półce metka $999. Super, zadowoleni maszerujemy z nim do kasy i tam okazuje się, że finalna cena to $1058.94. Przy kasie doliczono nam 6% podatku, który płacimy od elektroniki w Pennsylvanii. Podatki od kupowanych towarów doliczane są dopiero przy kasie i różne w różnych stanach. Niektóre ze stanów jak np. Delawere słyną z tego, że są idealnym miejscem na zakupy – tam nie ma podatku od sprzedaży.
Są jeszcze podatki akcyzowe, nakładane od ilości towaru a nie wartości, jak np. podatek paliwowy. Rząd nadkłada 18,4 centa akcyzy na każdy sprzedany galon benzyny, a oprócz tego lokalne władze mogą dołożyć swoje podatki. I po raz kolejny, cena tego samego dobra (benzyny) różnić się będzie w poszczególnych stanach.
Przy zakupie niektórych usług jak bilety lotnicze, licencje, czy przejazd autostradą też zapłacimy podatki, zwane tutaj opłatami (fees). Tak chyba jest w każdym zakątku współczesnego świata.
W systemie funkcjonuje także podatek od dóbr luksusowych, czyli uważanych za bardzo drogie, niekonieczne do życia. Do tej grupy zaliczają się np. prywatne jachty, samoloty, najdroższa biżuteria.
A wiesz, że w USA płaci się też podatek od grzechu 😉 ? Zanim poniesie Cię wyobraźnia, wyjaśniam – to podatek od papierosów i alkoholi. I tu prawdziwe podatkowe szaleństwo. Pisząc ten artykuł właśnie sprawdzam ceny papierosów w Nowym Jorku. Paczka kosztuje tam średnio $12.85, a podatek $4,35! Przy tym dodam, że minimalna stawka godzinowa to $13.75. Drogi nałóg. Bardzo.
Podatki trzeba odprowadzać wszędzie, tak by społeczeństwa mogły funkcjonować. Warto pamiętać, że to my sami składamy się na ten wspólny budżet państwowy. To naszymi pieniędzmi władza płaci i czasami szasta bez sensu. Pewnie znasz cytat Margaret Thatcher, o tym, że
“Nie ma czegoś takiego jak publiczne pieniądze. Jeśli rząd mówi, że komuś coś da, to znaczy, że zabierze tobie, bo rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy.”
Ja tylko dorzucę słowa Pana Stevena Kelmana:
“Istotą demokracji jest obywatelska świadomość, że każdy grosz z podatków należy do nas wszystkich, a nie tylko do polityków.”
Może warto byłoby tych polityków rozliczać na co idą nasze pieniądze. Że o odpowiedzialności za ich głupie wydatki nie wspomnę. Tak pewnie byłoby w idealnym państwie. A takie jeszcze nie istnieje. Chyba, że o czymś nie wiem.
I jak wygląda system podatkowy w USA w porównaniu do miejsca, w którym mieszkasz? Jakieś zaskoczenia? Daj znać.
4 komentarze
Sporo :D. Naprawdę sporo. Podatki to chyba jeden z najtrudniejszych i jednocześnie najbardziej klucozwych tematów współczesnego świata. Wszyscy chcielibyśmy mieć ich jak najmniej i żeby były możliwie najprostsze. Cóż… chciałoby się, żeby chociaż USA były taką ostoją wolnorynkowego, kapitalistycznego podejścia:-).
W Polsce chyba jest dość podobnie – ciężko powiedzieć ile na serio wynosi stawka podatkowa, bo niby jakaś jest, ale jest milion dziur,l uk, ulg itd. Naprawdę, bardzo trudno powiedzieć ile realnie płaci się tutaj podatków. I chyba wszędzie na świecie tak jest.
Ciekawy artykuł. Jednakże nie otrzymuję odpowiedzi na pytanie: Dlaczego w sklepach podatek za towary i usługi naliczany jest dopiero przy kasie, a nie jest podany na etykietach cenowych znajdujących się przy towarach na półkach? Tak jak w Polsce. Czy Amerykanom nie byłoby prościej wybierać produktów z docelową ceną? Od razu byłoby wiadomo ile trzeba zapłacić za towar/usługę.
W różnych stanach podatek ten jest w różnej wysokości, a czasem wynosi 0%. Załóżmy, że producent wypuszcza na rynek telewizor za $400 i tak reklamuje go w ogólnokrajowych mediach. To już nie od niego zależy czy w konkretnym sklepie cena będzie wynosiła $400 czy np. $406. To odpowiedzialność sklepu sprawdzać, szacować i płacić podatki do konkretnego stanu. W ten sposób konsument widzi, że cena producenta jest taka sama w całym kraju, może ją porównać z innymi produktami. Przy z góry narzuconym podatku, w zależności od lokalizacji sklepu zarówno konsument jak i producent mieliby więcej liczenia. Taka moja teoria 😉
Co wcale nie znaczy, że nie można byłoby podać drugiej ceny z podatkiem na etykiecie.