Słyszałam kiedyś, że na amerykańskie wesele przychodzi się najedzonym, bo za dużo tam nie będzie. Ile w tym prawdy?
Będąc po raz pierwszy na amerykańskim weselu zaskoczyło mnie kilka sytuacji. Coś tam wcześniej słyszałam, coś tam czytałam, ale i tak nie wiedziałam jak to do końca wygląda. Taka uroczystość to nie biesiada przy stole zastawionym sałatkami. Co 3 godziny nie wjeżdża ciepłe danie. Zresztą sama impreza kończy się w najlepszym wypadku około północy. Czyli mniej więcej wtedy, kiedy w Polsce fotograf idzie do domu i idziemy w balet.
Zaproszenie na ślub w USA
Kilka miesięcy przed planowanym ślubem, goście otrzymują tzw. “save the date”. Są to takie wstępne zaproszenia na ślub/wesele, z datą uroczystości, aby jak sama nazwa mówi, zarezerwować sobie ten dzień. Oficjalne zaproszenie przychodzi później. W nim zawarte już są szczegóły dotyczące godziny i miejsca ceremonii i wesela. W kopercie z zaproszeniem znajdziemy kilka notek, np. informację o tym, gdzie znajduje się najbliższy hotel, w którym można się zatrzymać (na swój koszt), listę prezentów lub link do wedding registry (wirtualna lista). Oprócz tego, formalne zaproszenie zawiera karteczkę zwrotną, na której zaznaczamy czy decydujemy się na obecność na ślubie i weselu. Zazwyczaj już wtedy goście wybierają też jedną z 2-3 opcji weselnej kolacji. Tak, już na miesiąc przed weselem wiem co będę jadła :D. Jak na razie niespotykany zwyczaj w Polsce. Ale za kilka lat pewnie i do nas dotrze taka moda, skoro coraz więcej przejmujemy w naszym kraju z amerykańskiej kultury. Potwierdzenie przybycia na uroczystość (z wybranym obiadem) wsadza się do koperty zaadresowanej do organizatorów wesela, dołączonej do zaproszenia i wysyła.
Bridal Shower
Zanim dojdzie do ślubu, organizowany jest zazwyczaj bridal shower. To impreza, która podobnie jak baby shower ma być niespodzianką dla Panny Młodej i organizowana jest przez mamę, siostrę, teściową lub przyjaciółkę. Przychodzą na nią najbliższe pannie młodej kobiety, przynoszą prezenty i relaksują się przy małym poczęstunku. Zazwyczaj ma ono miejsce w niedzielę, 2-3 tygodnie przed ślubem.
Przed samym weselem, dzień wcześniej urządzana się rehearsal dinner. dla rodziców i orszaku. To taka próba generalna i okazja do podziękowania najbliższym za pomoc.
W USA, kraju gdzie miesza się wiele religii i kultur, śluby odbywają w świątyniach różnych wyznań, jak i w miejscach świeckich, jeśli nie jest to ślub wyznaniowy.
Ślub cywilny w Stanach
W USA nie ma czegoś takiego jak urząd stanu cywilnego. Formalności związane z przygotowaniem do ślubu cywilnego załatwia się w sądzie, w specjalnym wydziale. Tam składa się podanie o marriage licence i wówczas dokonuje wszelkiej papierologii i opłat. Po zaakceptowaniu podania i otrzymaniu licence, należy umówić się na ceremonię zaślubin, z osobą uprawnioną do jej przeprowadzenia. Może to być sędzia, ale wówczas ślub należy wziąć w godzinach pracy sądu, czyli od poniedziałku do piątku. Jeśli narzeczeni chcą uroczystości w weekend lub w innym miejscu, należy umówić to z wedding minister. Za odpowiednią opłatą przyjedzie i udzieli ślubu. Muszę tylko dodać, że w wielu stanach nie jest trudno zdobyć takie uprawnienia. Jak się uprzesz, zdasz certyfikat to możesz dać ślub swoim przyjaciołom. Zupełnie jak w serialu Friends ;). Po ceremonii powiadamia się sąd o zawarciu małżeństwa, w ciągu kilku tygodni do domu przychodzi oficjalne potwierdzenie, czyli wedding certificate (akt ślubu).
Porządek na ślubie i orszak weselny
Ślub wygląda jak dokładnie tak jak w filmach. Najpierw wchodzi dziewczynka sypiąca kwiaty lu chłopiec z obrączkami. Później orszak weselny składający się z bridesmaids i groomsmen czyli druhen i drużbów. Mężczyźni w takich samych garniturach, a kobiety w takich samych sukienkach. Najważniejsi z nich to: Maid of Honour’s (świadkowa) i Best Man (świadek).
Po nich wchodzą rodzice, a na końcu Panna Młoda (Bride), zazwyczaj prowadzona przez ojca. Na nią czeka zniecierpliwiony Pan Młody (Groom). Tekst przysięgi różni się trochę w zależności od tego czy i w jakim wyznaniu odbywa się ceremonia. W kościele katolickim, najpierw padają pytania o intencje zawarcia ślubu, przyjęcia i wychowania dzieci, a słowa samej przysięgi to:
„I, (imię), take you, (imię, to be my husband/wife. I promise to be faithful to you in good times and in bad, in sickness and in health, to love you and to honor you all the days of my life.”
Po uroczystym ślubie, który zazwyczaj ma miejsce około wczesnego popołudnia, Państwo Młodzi razem z orszakiem jadą na sesję fotograficzną, a goście rozchodzą się do domów. Spotkają się dopiero za kilka godzin, wieczorem na weselu. Nie ma tu tak, że po ślubie wszyscy od razu jadą na salę weselną, jest toast, obiad i zaczyna się balowanie. Ślub to jedno wydarzenie, a wesele to drugie – impreza zaczynająca się około godziny 18-19 w zupełnie innym miejscu. Co zatem w przypadku, gdy przyjeżdżamy z daleka i po ceremonii nie mamy się gdzie podziać? Zazwyczaj nie przychodzimy na ślub a na samo wesele. Szczerze mówiąc, to na uroczystościach zaślubin, na których bywałam w kościele, pojawiało się niewielu gości, zazwyczaj najbliżsi, a większość przychodziła na wieczór, na samo wesele. Z racji tego, że impreza rozpoczyna się dość późno, nie ma na niej dzieci, chyba że już starsze.
Wesele
Na wesele stawiamy się w umówionym miejscu i czasie. I tu kolejna niespodzianka – zanim zobaczymy Państwa Młodych minie jeszcze co najmniej godzina, może dwie. Goście witani są przez rodziców, a młodzi w tym czasie odpoczywają po sesji zdjęciowej.
Impreza zaczyna się od tzw. cocktail hour. To czas, kiedy schodzą się goście. Jest to część imprezy odbywająca się na stojąco. Nie przychodzimy do restauracji i nie zasiadamy za stołem. Raczej kręcimy się pomiędzy ludźmi, kelnerzy noszą tace z przegryzkami i napojami. Przy specjalnych stanowiskach podawane są przekąski, a przy barze drinki, za które tipuje się barmanów. Jak to mówi moja znajoma, to coś na zasadzie “co znajdziesz to zjesz” 😀 A tak na poważnie, to jak dla mnie fajny pomysł, bo tutaj się nie zapychamy, ale delektujemy smakami i przy okazji poznajemy ludzi.
Po pierwszej części, jakieś 1,5 –2 godziny później goście zapraszani są na salę weselną. To tam ustawione są okrągłe stoły i każdy ma przypisane miejsce. I kolejna niespodzianka – stoły są puste. Poza zastawą i wodą jest tylko dekoracja. Kolacja zostanie podana po oficjalnej części. A oficjalna część to moment, w którym przedstawiani i uroczyście witani, wchodzą członkowie orszaku weselnego, rodzice państwa młodych, za nimi druhny i drużbowie, świadkowie i na końcu Pastwo Młodzi, których dotąd nie było widać.
Potem przychodzi czas na pierwszy taniec, taniec pana młodego z mamą i panny młodej z tatą.
W przerwie serwowana jest uroczysta kolacja. Przystawka, zupa i zamówione wcześniej na zaproszeniu danie. Tak samo jak w każdej dobrej restauracji.
W międzyczasie kolejna dość istotna część imprezy – toasty. Wznosi je Świadkowa (Maid of Honor) i Świadek (Best Man). Opowiadają o Nowożeńcach, często wplata tu zabawną historię dla rozładowania emocji i życzą szczęścia na dalsze lata. Taki toast wznieść mogą również rodzice i najważniejsi goście. Ostatni toast zapadł mi pamięć, bo rozbawił całą salę. Świadek stwierdził, że Mąż i Żona pasują do siebie jak schabowy i ziemniaczki :D.
Kiedy oficjalna część się skończy, przychodzi czas na tańce i zabawę. W przerwie jeszcze podany zostanie tort i słodkości. Nie ma tutaj wystawionego już jedzenia na stołach. Po obiedzie się sprząta i dla chętnych jest otwarty bar, do którego idziesz po alkohol, napoje na osobnym stanowisku i słodkości na deser. Żadnych sałatek i ciepłych dań co 3 godziny, których i tak nikt nie przeje.
W lokalach w mojej okolic wesela mogą trwać do maksymalnie 23. Tak, do 11 w nocy. Później rozchodzimy się do domów, a nowożeńcy na drugi czy trzeci dzień jadą w podróż poślubną.
Zamiast paczki z ciastkami, przygotowywane są drobne upominki dla gości, które można zabrać wychodząc. Np. taki zestaw ratunkowy na drugi dzień.
Nie ma zabawy do białego rana, oczepin też nie widziałam. I nie czułam, żeby mi ich brakowało.
Mam wrażenie, że tutaj ślub i wesele jest bardziej dla młodych niż dla gości. To oni mają się dobrze bawić. Nie witają ani nie żegnają przybyłych, a na samym weselu pojawiają dużo po jego rozpoczęciu, jak już ochłoną po sesji zdjęciowej. To w końcu najważniejszy dzień w ich życiu.
I żyli długo i szczęśliwie
Na takim ślubie i weselu ostatnio byłam i bardzo dobrze się bawiłam. Jedzenie pyszne i jak dla mnie wcale nie mało. Muzyka w sam raz do zabawy, a wszystko w eleganckim otoczeniu. Na ślub i wesele idzie się przecież po to, by cieszyć się szczęściem Nowożeńców a nie szukać dziury w całym. Jeśli ktoś komentuje, że rosół był za zimny albo wódka za ciepła to lepiej niech siedzi cicho. Widocznie poszedł na imprezę, żeby krytykować zamiast dzielić radość Młodych. Takimi opiniami też nie ma co się przejmować. “Jeszcze się taki nie urodził co by każdemu dogodził” jak to mówiła babcia. A przecież i tak najważniejszy jest sam akt ślubu i to co potem. Prawda?
A Tobie podoba się taki ślub i wesele? Czyli wolisz tak jak w Polsce? A może jeszcze inaczej?
7 komentarzy
A ja czułbym się chyba kiepsko na takim weselu. Dla mnie to co mamy w Polsce jest absolutnie cudowne. Są rzeczy które bym zmienił – mniej wódki (w ogóle :p), to że para młoda za mocno dostosowuje się do gości („wesele nie jest dla pary młodej”), ale… końcem końców każda para sama decyduje o tym jaki będzie jej dzień. Nigdzie nie jest powiedziane, że musi być tak albo siak. Jeśli robią coś „bo tak trzeba”, to cóż… tylko współczuć podejścia do życia.
Nasze wesele było totalnie najlepszą imprezą na jakiej byłem w życiu. My zrobiliśmy to pod siebie bardzo i było przecudownie.
Polskie wesela to zazwyczaj „wiocha” 🙂 I czytając ten artykuł, ten typ wesela bardziej do mnie przemawia 😀
Podoba mi się. Chociaż polskie wiejskie wesela, zwłaszcza te w mojej okolicy (Łowicz!!!) to ważna tradycja. Ale i ta tradycja ewoluje. Kiedyś zarzynało się prosiaki tydzień przed weselem i przez kolejne dni się wszystko przygotowywało (jeszcze w latach 90-tych). Wesela były w remizach, domach ludowych a latem w namiotach. Teraz wesela organizowane są w domach weselnych o standardach których nie powstydziłyby się dobre lokale w Warszawie. Podobnie z jedzeniem: do dyspozycji dania o których 30 lat temu nikt nawet nie słyszał. Wciąż jednak ludzie spiewają za stołami (na ludowo, sporo łowickich tradycyjnych kawałków, uwielbiam to) i dużo tańczą (na ludowo też, ale co raz mniej, głównie oberek; też lubię, choć ludowych nie bardzo umiem tańćzyć). Wesela kończą się zwykle koło 6 rano. I jedna pdstawowa różnica w stosunku do lat 90-tych: zdecydowanie mniej pije się alkoholu, a pijanych praktycznie nie widać. Tym nie mniej wesele które opisałaś podoba mi się. Taka esencja tego co powinno być, bez zbędnych wydatków na nadmiar jedzenia i alkoholu.
Jedna prośba: czy byłoby możliwe podpisywanie zdjęć? Poza tym blog super. Pozdrowiam Jaro
Czytam i się zachwycam. Na swoim się męczyłam i nijak dobrze tego nie wspominam – taka wieś się bawi, wieś śpiewa. Piękna sprawa!
Wiesz jak to mówią: „za drugim razem lepiej wiedziałabyś jak to zorganizować :D”. U mnie też było zamieszanie, bo wszystko musieliśmy zorganizować w kilka tygodni pobytu w Polsce. A i tak „jeszcze się taki nie urodził, który każdemu dogodził” 😉
Ja na swoim weselu bawiłam się super, mieliśmy jednego gościa z Norwegii i był zachwycony, bo pierwszy raz był w Polsce na weselu. Ale wesele było małe ( niecałe 60 osób), i bawiliśmy się świetnie. Nie było sztywniactwa czy pijaństwa. Kilka osób ze strony męża zostało zaproszonych ” bo wypada”, ale jakoś nam to nie przeszkadzało w zabawie. Tymi zajęła się teściowa.
Aczkolwiek myślę, że amerykańskie wesela też mają swój urok, chętnie bym w takim wzięła udział, żeby poczuć to ” na żywo” 🙂
Z doświadczeń znajomych wiem, że wesele w Polsce jest nie dla ciebie tylko dla rodziców (bo oni też zazwyczaj płacą) i trzeba załatwiać masę pierdół, rezerwować jakieś sale na 2 lata przed i ograniczyć listę swoich znajomych bo rodzice muszą zaprosić jakichś pociotków i kuzynów kuzynek babki prababki, których ty w życiu nie widziałeś na oczy, żeby się pokazać przed rodziną. Pewnie nie zawsze tak jest ale mi się to jawi jako koszmar. Wolę się bawić na czyimś weselu… Amerykańskie wesela wydają mi się sztywną imprezą firmową bardziej niż zabawą.